Nieskończoność - jeden z wielu crossoverów Marvela zawitał pod polskie strzechy za sprawą wydawnictwa Egmont i serii MarvelNOW. Nie ukrywam, że na skompletowanie wszystkich głównych wątków cross-overa Infinity czekałem kilka miesięcy. Do tego doszło jeszcze kilka wątków pobocznych ponieważ Egmont postanowił wydawać tę historię w kilkumiesięcznych odstępach, przez co na finał historii trzeba było czekać ponad pół roku. Pytanie, czy było warto?

Moją zasadniczą obawą było ogarnięcie wszystkich wątków opowieści. Ilość postaci i ich losów opowiadana w Nieskończoności może niewprawionego w niuanse Marvela czytelnika przyprawić o ból głowy. Ponieważ zaliczam się do takich właśnie czytelników postanowiłem naprawdę uważnie zapoznać się z historią, żeby nie uronić z niej najmniejszego detalu.
Streszczenie Nieskończoności nie sprawia kłopotu. Oto pradawna rasa budowniczych postanawia zrobić porządek we wszechświecie niszcząc całą masę światów. Na drodze ich niszczycielskiej podróży znajduje się rzecz jasna Ziemia. Do walki o istnienie naszego świata przystępują niezliczeni ziemscy superbohaterowie.
Ciekawe jest rozczłonkowanie głównej historii na trzy linie fabularne. Dzieją się one wokół New Avengers, Avengers oraz postaci Thanosa, który na zamieszaniu z budowniczymi próbuje upiec własną pieczeń.

To co razi w Nieskończoności to bezmiar okrucieństwa i przemocy. Liczby mordowanych istot przekraczają jakiekolwiek wyobrażenie. Miliardy anonimowych śmierci nie robią na czytelniku żadnego wrażenia. Tempo niszczenia światów nawet nie skłania do zatrzymania się nad nimi. Jeśli autorzy chcieli tym zabiegiem podbić heroizm głównych bohaterów, to efekt daje odwrotny skutek. Kontynent, planeta, galaktyka? Co za różnica. Pstryk, przestaje istnieć.

I teraz pora na ostateczną refleksję. Nieskończoność to fantastyczna historia. Jest niczym filmy Michaela Baya. Pełna fajerwerków, jednolita w podziale na dobro i zło, trzymająca w napięciu. Poprzednie akapity były wyrazem frustracji czytelnika, który oczekiwał głębi, skomplikowanych postaci, fabularnych uniesień i zaskakującej puenty. Bądźmy poważni. Nieskończoność to doskonała rozrywka. Akcja toczy się wartko, trup ściele się gęsto, dobro zwycięża, a czytelnik kolejne strony przewraca z wypiekami na twarzy.
Jeśli ktoś ma czas i cierpliwość zapoznać się kilkusetstronicową historią, w którą zaangażowanych jest kilkudziesięciu bohaterów uniwersum Marvela, szczerze zachęcam. Natomiast jeśli ktoś oczekuje od obrazkowej historii czegoś więcej, niejednolitych postaci, zaskakujących zwrotów akcji lub artystycznej kreski, niech lepiej czas poświęcony na Nieskończoność przeznaczy na inny komiks. albo ekranizację komiksu, np. Logana recenzja.
Komentarze
Prześlij komentarz