Za kilka dni premiera kolejnego rebootu Spider-Mana na wielkim ekranie. Tym razem w całości pod skrzydłami Marvela, co rodzi kolejne oczekiwania. Skłoniło mnie to do sięgnięcia po The Amazing Spider-Man: Pajęcza Wyspa, wydanego w ramach Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela. Od pajączka rozpocząłem przygodę z komiksem, więc przed pójściem do kina warto przeczytać kilka historii z Peterem w roli głównej.

Zbiorcze wydanie Pajęczej wyspy zaczyna się od komiksu Spider Island: Deadly foes i chyba gorszego początku nie można sobie wyobrazić. Wraz z tym interludium wracają demony z przeszłości. Przypomina o sobie historia, przez którą znielubiłem Marvela i na której wykoleił się TM - Semic. Kilkunastomiesięczna epopeja z klonami, Szakalem i niedorzecznymi zwrotami akcji., która doprowadziła do zakończenia mojej przygody z Marvelem przed wielu laty. Teraz demony wróciły. Na pierwszych stronach komiksu pojawiają się i Szakal i Kaine, a na dokładkę tajemnicza kobieca postać, pozostająca w ukryciu. Nie będę ukrywał, po lekturze pierwszego epizodu Pajęczej wyspy zastanawiałem się nad kontynuowaniem lektury.
Na szczęście dalej jest dużo lepiej. Kolejne zeszyty to głównie The Amazing Spider-Man przeplecione trzema komiksami Venom, które dopełniają przedstawione w głównym wątku wydarzenia.

Szakala jest na szczęście mało i nie jest tak irytujący, jak go zapamiętałem. Natomiast pajęcza królowa aż razi swoim nieprzygotowaniem i indolencją. Generalnie złoczyńcy nie powalają. A Eddie Brock, który odkrył powołanie w "uzdrawianiu" ludzi z pajęczej zarazy aż budzi uśmiech politowania. Na ich tle Parker nie musi się specjalnie starać. W zasadzie może go nie być, a historia i tak będzie samoistnie zmierzać do szczęśliwego zakończenia. Pajączek jest beztroski, jak zawsze, błyskotliwy i pomysłowy. Dość powiedzieć, że jak już przejmuje opowieść to stawia przysłowiową kropkę nad i ratując Manhattan i świat przed pajęczą zagładą. Inne postacie, których w historii jest sporo nie przytłaczają i nie przeciągają uwagi na swoją stronę. To ostatnie choćby w przypadku Venoma jest niestety wadą opowieści, zważywszy, że jest on bohaterem własnego komiksu, a nie gościnną postacią. Trochę szkoda, bo jego udział napisany jest w sposób, który pozwalał na więcej polotu.

Historia opowiedziana w dwóch tomach Pajęczej wyspy jest standardową opowieścią o przygodach Spider-Mana. Taką, jakich wiele pamiętam z lat szczenięcych. Nie ma tam niepotrzebnego nadęcia, patetycznych sloganów, egzaltacji ale również i miałkości czy niedorzeczności. Normalny komiksowy scenariusz, opowiedziany i narysowany wartko, linearnie i bez twistów. Narysowany w nowoczesny sposób z delikatnym wskazaniem na warstwę graficzną Venoma.
Solidne 7/10.
Solidne 7/10.
Komentarze
Prześlij komentarz