Słowem wstępu...
Wychowany na TM-Semic, prawie czterdziestolatek, z wypiekami na twarzy wraca do bohaterów z lat dziecięcych, odkrywając ich na nowo, dojrzałym (chyba) okiem.
Ani to nowe, ani odkrywcze. Można powiedzieć, że wręcz przewidywalne. Zobaczmy więc, czy w morzu dostępnych na rynku pozycji uda się napisać coś nowego, innego na ich temat. Bez nadętego znawstwa, ot zwykły popołudniowy i weekendowy czytelnik recenzuje historie o superbohaterach.
Kto odbiorcą? Po co to wszystko? Choćby dla jednego, zbłąkanego w czeluściach internetu czytelnika.
Skoro już zadałem sobie trud, żeby wymyślić nazwę, w moim mniemaniu niegłupią, to i może napiszę coś o komiksach. Nie znajdziesz tutaj encyklopedycznej wiedzy o uniwersach Marvela i DC, przeglądu wszystkich znanych i nieznanych przygód bohaterów, erystyki, erudycji, eucharystii. Nie spodziewaj się analizy krytycznej (no może czasem). Spodziewaj się, że prosty autor Tobie, zwykłemu czytelnikowi opowie, co tam ciekawego w komiksach. Albo nieciekawego. Często jedno i drugie.
Zakładam, że blog będzie ewoluował, więc nie oceniaj jakości po pierwszym poście. Skoro pierwsze koty za płoty, to lepiej, żeby to wstępniak był kulawy, nie pierwsza recenzja. Komentuj, hejtuj, chwal, trolluj, szeruj, rób wszystko, co internetach dozwolone.
...
Komentarze
Prześlij komentarz