Najnowsze dzieło Marvela zarabia krocie wzdłuż i wszerz globu oraz zbiera pozytywne recenzje dając studiu, producentom i reżyserowi powody do zadowolenia. Marvel Cinematic Universe udowadnia, że potrafi być nadal świeże i nie doszło do zmęczenia materiału. A co najważniejsze unika wszystkich błędów konkurencji z DC tworząc spójny, zrównoważony świat z konsekwentnie prowadzonymi postaciami.
Tym razem dostajemy kolorowy, zabawny rollercoaster, któremu bliżej do konwencji Strażników Galaktyki, niż poprzednich filmów o nordyckim bogu. Thor zmienia tutaj nie tylko swoje oblicze, ale również charakter. Podobnie, jak wcześniej jest przejęty poszukiwaniem pokoju w dziewięciu światach ale tym razem jego boska beztroska nie razi, jak w poprzednich filmach. Najnowsza wersja Thora ma nadal buntownicze podejście, jednak okraszone ogromną dozą dystansu. Ragnarok ma wyraźny sznyt komediowy, przywołując klasyczne filmy lat 80. poprzedniego stulecia, jak Pogromcy duchów, które brakiem powagi podkreślały nierzeczywisty charakter opowieści. Powoduje to niewątpliwie radosne zadowolenie u widza. W zasadzie ani przez moment nie mamy obaw o dobre zakończenie historii. Co paradoksalne, bo Ragnarok ma bardzo wyrazisty czarny charakter (zniewalająca Cate Blanchett), a i trup ściele się tam bardzo gęsto. Nie przeszkadza to w ogóle doskonale się bawić.
Thor: Ragnarok to jeden z tych filmów, o których nie ma co za wiele pisać, bo i po co. Film jest czystą rozrywką, nie podnosi żadnych ważnych tematów, nie zastanawia się nad kondycją wartości w życiu jednostki, czy co tam jeszcze. Wartka akcja, charakterystyczni bohaterowie, zabawne dialogi, świetna muzyka -wszystko to powoduje, że widz nawet przez moment nie odwraca głowy od ekranu. To wręcz swoisty hołd dla rozrywkowego kina lat 80. W zasadzie można odnieść wrażenie, że część dialogów była improwizowana na planie. Rewelacyjna scena z porównaniem ognia wulkanu do sztucznych ogni ma tak szczery charakter, że wydaje nam się, jakby nigdy nie była reżyserowana.
Ponieważ łatwiej jest pisać źle, wyliczać błędy i niedociągnięcia, recenzja Ragnaroku będzie krótka. Oczywiście możemy się zżymać, że MCU po raz kolejny komiksowe pierwowzory traktuje bardzo luźno, raczej jako kanwę opowieści, dopisując własną osnowę. Ale wiemy doskonale, że filmowe uniwersum ma swoje własne tory. Możemy się wkurzać, że warstwa fabularna jest miałka, a historia przewidywalna. Ale toż to komiks przecież, tylko że oglądany na dużym ekranie i obrazki się ruszają. Jednak wszystko to jest niczym w obliczu niezaprzeczalnej rozrywki, którą Thor: Ragnarok dostarcza. Gwarantuję, że nie wyjdziecie z kina rozczarowani. Mocne 8,5/10. Takie kino o superbohaterach chcemy oglądać. Liga Sprawiedliwości ma potwornie wysoko postawioną poprzeczkę.
Komentarze
Prześlij komentarz