Deadpool to postać świeża w uniwersum Marvela. Dla dzieciaka wychowanego na klasycznych opowieściach w zasadzie nieznana. Postać, którą zachwyca się wielu i wielu ma do niej sceptyczny stosunek. Pora więc na podejście sceptyczne. Ponoć to powiew świeżości, ponoć to kultowa postać. Mnie Deadpool nie porwał. Może trafiłem na historie, które nie dały mi szansy choćby się zaprzyjaźnić, nie mówiąc o pokochaniu. Owszem, polscy wydawcy nie rozpieszczają tej postaci, więc nie ma wielkiego wyboru opowieści. Dopiero Egmont z serią Marvel Now dopuścił do poznania z tym kontrowersyjnym bohaterem. W związku z powyższym zdecydowałem się na spotkanie. Chęć poznania bohatera, na którego przygody czekaliśmy była duża. Rozczarowanie podobnie wielkie. Martwi prezydenci to bezmyślna nawalanka, dla której scenariusz jest tylko pretekstem. Chcę wierzyć, że jakiś był. Fajerwerki, krew, zapach prochu oraz knajackie żarty wypełniają każdy kadr tego komiksu, nie dając chwili wytchnienia czytelni...