Po mieszanych uczuciach, co do Nieskończoności z niepokojem sięgnąłem po Bitwę Atomu , kolejny crossover Marvel NOW. Tym razem pogmatwane wątki dzieją się na kartach komiksów o mutantach. Po wydarzeniach związanych z powrotem Feniksa, śmierci Profesora X i ostatecznym podziale mutantów obie grupy próbują się odbudować. Jedna, rezydująca w starej szkole Xawiera, tym razem pod wodzą, o zgrozo, Wolverina. Druga, prowadzona przez Cyclopsa, znajduje schronienie w dawnej siedzibie Weapon X. Już w tym momencie niektórym czytelnikom wychowanym na dawnych historiach o X-Menach pojawi się na czole zmarszczka niedowierzania i powątpiewania, że zabieg jest karkołomny. No to dodajmy do tego, że moce Cyclopsa i jego akolitów, którzy zetknęli się z mocą Feniksa, są rozregulowane i dalekie od normalności, a nowi mutanci zaczynają się pojawiać, jak grzyby po deszczu. Na dokładkę Beast, podświadomie nakłoniony do działania przez Icemana udaje się w przeszłość i sprowadza z niej "klasycznych...